Kłopoty brytyjskiego zespołu wydają się nie mieć końca. Poprzedni sezon Williams zakończył na ostatnim miejscu w klasyfikacji konstruktorów z zaledwie siedmioma zdobytymi punktami przez cały sezon, obecny rok nie przynosi jaśniejszych perspektyw dla teamu.
Brytyjczycy nie zdążyli przygotować samochodu na początek pierwszych testów w Barcelonie, wkrótce potem na urlop udał się Paddy Lowe, dyrektor techniczny odpowiadający za przygotowanie bolidu z poprzedniego roku, jak i również tego obecnego. Sam Kubica mówił, że w trakcie testów zespół zdążył się przygotować do sezonu w zaledwie 20%. W ten sposób Williams poszedł do pierwszego Grand Prix w 2019 roku, w Australii.
Polak przestrzegał, by nie oczekiwać pozytywnych rezultatów w pierwszych wyścigach i w przypadku Melbourne miał rację. Robert miał pecha w związku w trakcie treningów, gdzie młody Lando Norris z McLarena wyjechał tuż przed niego w alei serwisowej, a następnie w trakcie trzeciej sesji otarł się o bandę, mogąc nieco uszkodzić bolid. W kwalifikacjach było jeszcze gorzej – Kubica zakończył walkę o miejsca w Q1, mając ponad 1.707 sekundy straty do przedostatniego kolegi z teamu, George’a Russella. Być może było to spowodowane sytuacją z ostatniego treningu.
Pech nie opuszczał Roberta w trakcie wyścigu. Już w pierwszym zakręcie zetknął się z Pierrem Gaslym, przez co musiał zjechać do boksu po nowy przedni spojler. Ostatecznie zakończył ostatni, ze stratą trzech okrążeń do zwycięskiego Bottasa.
Williams potraktował wyścig bardziej jako kontynuację testów, niż faktyczną rywalizację z innymi. Kilka decyzji, jak start na twardych oponach, było podyktowane chęcią testu. Zespół, również dzięki wiedzy Kubicy, z każdym kolejnym GP będzie bardziej gotowy do konkurowania z pozostałymi bolidami, wydaje się jednak, że obecny sezon będzie raczej służył zbliżeniu się do reszty, gdyż Brytyjczycy dysponują zdecydowanie najgorszym bolidem. Możliwe, że stajnia nie pobije nawet wyniku z poprzedniego roku.
