Liverpool pod presją Manchesteru City

0
597
Mohamed Salah /AFP PHOTO/Paul ELLIS/

Jeszcze miesiąc temu, kiedy na pierwszym miejscu tabeli Premier League rozsiadał się wygodnie Liverpool, nikt nie spodziewał się, że na początku lutego zastaniemy nowego lidera. Co prawda Manchester City ma jeden mecz rozegrany więcej od „The Reds”, jednak jeśli po raz trzeci z rzędu podopieczni Jurgena Kloppa doznają niespodziewaną stratę punktów, „żółta koszulka” może pozostać u „Obywateli”.

Kolejny rok z rzędu kibice Liverpoolu twierdzą, że „to będzie ich sezon”. Nareszcie okraszony mistrzostwem Anglii, na które czekają od 1990 roku. Kilka razy w ciągu tych 29 lat spodziewano się, że faktycznie nadszedł czas na triumf. Ale na finiszu rozgrywek zawsze brakowało postawienia kropki nad „i”, „The Reds” gubili punkty, a bezpośredni rywale w walce o mistrzostwo wyprzedzali ich w tabeli. W minionych 10 sezonach jedynie dwa razy drużyna przebywająca na pierwszym miejscu po świętach Bożego Narodzenia nie kończyła rozgrywek z pucharem – i dwukrotnie byli to piłkarze Liverpoolu.

Wydaje się, że obecnie klub z Anfield ma najsilniejszą kadrę do osiągnięcia wymarzonego celu. Nie na tyle wąską, by w przypadku kontuzji kluczowych zawodników nie było możliwości ich zastąpienia. Żelazna defensywa zaczęła jednak rdzewieć po kontuzji Lovrena i Alexandra-Arnolda. W ostatnich trzech spotkaniach Liverpool stracił 5 goli, co przełożyło się na remisy z Leicester i West Hamem.

W tym momencie do akcji wkroczył Manchester City, o którego zadyszce już dawno zapomniano. Dobrą passę przerwała porażka z Newcastle, jednak bezpośrednia wygrana z „The Reds” i kolejne zwycięstwa zrównały obu pretendentów do tytułu punktami, przynajmniej do weekendu. Tuż po świętach podopieczni Kloppa mieli zaledwie osiem goli straconych w lidze i zero porażek i siedem punktów przewagi nad „Obywatelami”. Teraz tych bramek puszczonych przez Alissona jest już 15, Liverpool przegrał z City, a co najważniejsze – jeśli w sobotę to Bournemouth wyjedzie zwycięskie z Anfield, zobaczymy nowego lidera, tym razem na dłużej.

Jeśli do tego dojdzie, gracze Pepa Guardioli, którzy w tamtym sezonie „zamietli” ligę pod dywan, nie powinni wypuścić takiej okazji z rąk. Mają na tyle szeroką kadrę, doświadczenie i umiejętności, by dowieźć pozycję lidera do końca sezonu. „The Reds” z kolei udowodnili już, że potrafią wypuścić niesamowitą okazję z rąk. Tym razem wyzwanie dla Liverpoolu jest o tyle cięższe, że pozostało jeszcze 13 spotkań do rozegrania, w trakcie których wszystko może się zdarzyć. W dodatku, liverpoolczycy mają trudniejszy terminarz i czeka ich wyjazdowe spotkanie z Evertonem, który zrobi wszystko, by podłożyć nogę sąsiadowi. Zawodników z Anfield czeka zatem wielka próba nerwów.